Czarów ciąg dalszy

Opublikowano: 2012-12-21
Recenzja książki „Zalotnice i wiedźmy”.
Joanna Miszczuk zaserwowała nam kolejną dawkę czarów.

Akcja powieści „Zalotnice i wiedźmy” rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie zakończyła się część pierwsza – kiedy Asia wraz ze swoją córką zamieszkuje w Berlinie z dala od swojego męża Piotrka.

Siła kobiety nie zna granic. Tym bardziej takiej, której życie nie oszczędza. Po perypetiach losowych znanych z pierwszej części „Matki, żony, czarownice”, Asia stara się powiązać koniec z końcem. Jednak nie jest to takie proste. Mieszkający nadal we Wrocławiu Piotrek wnosi do sądu orzeczenie o separację – jakby tego było mało, z orzeczeniem o winie żony. Asia natychmiast odbiera zarzuty męża i wnosi podobną sprawę. Sprawy nabierają większego tępa, kiedy we Francji spotyka swojego pierwszego ukochanego – Juliana, który pomimo upływu lat jest wciąż tak samo okrutny jak kiedyś. Czy z zawiłych dróg życiowych uda się Joannie wreszcie wyjść na prostą?

Muszę przyznać, że druga część wypada dosyć blado przy „Matki, żony, czarownice”. Ma się wrażenie, jakby Joanna Miszczuk zagubiła część siebie – swoje zamiłowanie i oddanie, na rzecz zarobienia szybkich pieniędzy – pomijając to, że książka może tym samym stracić na wartości. Niestety, jest to wyczuwalne i chociaż powieść jest naprawdę ciekawa, bo porusza wiele ważnych kwestii tj. rozwody, zawody miłości oraz to, jak kobiety radzą sobie z przeciwnościami losu, to jednak ten mały mankament potrafi niekiedy zirytować.

Fabuła jest jasna i klarowna tak jak w pierwszej części. Wątki główne i poboczne bardzo dobrze się ze sobą splatają, tworząc w „Zalotnicach i wiedźmach” jedną spójną całość. Zrozumiały i prosty język ułatwia czytanie, a nieskomplikowany styl i lekkie pióro autorki sprawiają, że czytanie przysłowiowo: idzie jak po maśle.

Joanna Miszczuk dała mi kilka godzin wzruszeń i uśmiechów. Pokazała, jak sile potrafią być kobiety w obliczu zagrożenia, cierpienia i bólu. Na pewno wiele z tej książki można wynieść, jednak jak wcześniej wspomniałam – można też z irytacji, nie dojść do jej końca. Osobiście chętnie przeczytam część następną – z czystej ciekawości, czy autorka się poprawiła czy wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej zatraciła siebie.

Magda Surmacz
(magda.surmacz@dlalejdis.pl)

Joanna Miszczuk, „Zalotnice i wiedźmy”, Proszyński i S-ka, Warszawa 2012



Facebook
Reklama
 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat