Często nowi studenci doznają szoku po wyprowadzeniu się z rodzinnego gniazda i szukając rozwiązania niewiadomej, jaką stanowią sami dla siebie, przeprowadzają wewnętrzną moralną rewolucję. Szukają nowych rozrywek oraz źródeł dochodu, najlepiej szybkich, prostych i przyjemnych. Wpadają w szpony sponsoringu.
Sponsoring to coraz bardziej rozpowszechnione zjawisko. Dobrze sytuowani mężczyźni poszukują młodych osób, którymi mogą się „zaopiekować.” W praktyce młode dziewczyny lub chłopcy w zamian za świadczenie usług seksualnych otrzymują wysokie wynagrodzenie, mieszkania i prezenty. Zjawisko to jest najbardziej popularne w środowisku studenckim, ponieważ statystyczni polscy studenci nie mają czasu na podjęcie legalnej, dobrze płatnej pracy, a ich rodziców nie stać na dostateczne wsparcie finansowe swoich pociech.
„Z tym jest jak z paleniem. To uzależnia. Nagle mam masę pieniędzy” - mówi jedna z bohaterek „Sponsoringu”, popularnego filmu Małgorzaty Szumowskiej z 2011 roku. Świat płatnej miłości jest jednocześnie odpychający i pociągający. Rozmawiając ze sponsorowanymi osobami, można od razu zauważyć, że jedyne, czego chcą, to rozróżnić ich „zainteresowania” od zwyczajnej prostytucji. Prostytucja to przymus, to brak możliwości selekcji partnerów, brak romantycznych wieczorów i inteligentnych rozmów z pracodawcami, często przymus pracy w domach publicznych lub na ulicach. Sponsoring według osób sponsorowanych to forma biznesu, niosąca luksus, rozrywkę, relaks i spełnienie. Sponsorzy szukają bowiem prawdziwych, spontanicznych i niedoświadczonych w branży kobiet oraz mężczyzn, pragną sprawdzić się w roli kochanka. Juliette Binoche grająca w „Sponsoringu” dziennikarkę, pytając o typ mężczyzn będących sponsorami, uzyskuje od młodej studentki odpowiedź: „Są najnormalniejsi na świecie, tyle że w wieku mojego ojca. Znudzeni mężowie. Opowiadają o pracy i o żonach.” Sponsoring jest ekskluzywny, wyjątkowy, dający namiastkę prawdziwych uczuć. Gdyby taki nie był obie strony znalazłyby się na szybkim, mechanicznym spotkaniu w agencji towarzyskiej.
W Polsce zjawisko sponsoringu z roku na rok staje się coraz bardziej popularne. Statystyki przeprowadzane na polskich uczelniach mówią, że jedna na dziesięć studentek posiada lub posiadała w trakcie nauki swojego „mecenasa”. Znaleźć sponsora lub osobę do sponsorowania nietrudno. Istnieje wiele polskich stron internetowych, na których można odpowiedzieć na ogłoszenia mężczyzn (zarówno przed jak i po czterdziestce) lub znaleźć „zagubione” studentki, szukające tylko jednego, ale bardzo zamożnego przyjaciela. Ceny usług sponsorskich są dość zróżnicowane. Można uzgadniać płatności w gotówce, prezentach lub opłatach rachunków i mieszkania. Można określić stawki za godzinę (150-400 zł) noc (500-1000 zł) lub kwoty miesięczne (1500-20000 zł) w zależności od zdolności i fantazji obu ze stron. Biznes wydaje się być bardzo opłacalny, ale zastanówmy się – czy naprawdę warto?
Joanna Swojak
(redakcja@kobieta20.pl)