Jestem studentką, mam sponsora – standard?

Opublikowano: 2012-07-09
Sponsoring wśród studentek.
Rozpoczynając studia w wielkim mieście, jesteśmy jak czysta tablica – możemy porzucić stare przyzwyczajenia, znajomych, zasady i... znaleźć sobie sponsora.

Często nowi studenci doznają szoku po wyprowadzeniu się z rodzinnego gniazda i szukając rozwiązania niewiadomej, jaką stanowią sami dla siebie, przeprowadzają wewnętrzną moralną rewolucję. Szukają nowych rozrywek oraz źródeł dochodu, najlepiej szybkich, prostych i przyjemnych. Wpadają w szpony sponsoringu.

Sponsoring to coraz bardziej rozpowszechnione zjawisko. Dobrze sytuowani mężczyźni poszukują młodych osób, którymi mogą się „zaopiekować.” W praktyce młode dziewczyny lub chłopcy w zamian za świadczenie usług seksualnych otrzymują wysokie wynagrodzenie, mieszkania i prezenty. Zjawisko to jest najbardziej popularne w środowisku studenckim, ponieważ statystyczni polscy studenci nie mają czasu na podjęcie legalnej, dobrze płatnej pracy, a ich rodziców nie stać na dostateczne wsparcie finansowe swoich pociech.

„Z tym jest jak z paleniem. To uzależnia. Nagle mam masę pieniędzy” - mówi jedna z bohaterek „Sponsoringu”, popularnego filmu Małgorzaty Szumowskiej z 2011 roku. Świat płatnej miłości jest jednocześnie odpychający  i pociągający. Rozmawiając ze sponsorowanymi osobami, można od razu zauważyć, że jedyne, czego chcą, to rozróżnić ich „zainteresowania” od zwyczajnej prostytucji. Prostytucja to przymus, to brak możliwości selekcji partnerów, brak romantycznych wieczorów i inteligentnych rozmów z pracodawcami, często przymus pracy w domach publicznych lub na ulicach. Sponsoring według osób sponsorowanych to forma biznesu, niosąca luksus, rozrywkę, relaks i spełnienie. Sponsorzy szukają bowiem prawdziwych, spontanicznych i niedoświadczonych w branży kobiet oraz mężczyzn, pragną sprawdzić się w roli kochanka. Juliette Binoche grająca w „Sponsoringu” dziennikarkę, pytając o typ mężczyzn będących sponsorami, uzyskuje od młodej studentki odpowiedź: „Są najnormalniejsi na świecie, tyle że w wieku mojego ojca. Znudzeni mężowie. Opowiadają o pracy i o żonach.” Sponsoring jest ekskluzywny, wyjątkowy, dający namiastkę prawdziwych uczuć. Gdyby taki nie był obie strony znalazłyby się na szybkim, mechanicznym spotkaniu w agencji towarzyskiej.

W Polsce zjawisko sponsoringu z roku na rok staje się coraz bardziej popularne. Statystyki przeprowadzane na polskich uczelniach mówią, że jedna na dziesięć studentek posiada lub posiadała w trakcie nauki swojego „mecenasa”. Znaleźć sponsora lub osobę do sponsorowania nietrudno. Istnieje wiele polskich stron internetowych, na których można odpowiedzieć na ogłoszenia mężczyzn (zarówno przed jak i po czterdziestce) lub znaleźć „zagubione” studentki, szukające tylko jednego, ale bardzo zamożnego przyjaciela. Ceny usług sponsorskich są dość zróżnicowane. Można uzgadniać płatności w gotówce, prezentach lub opłatach rachunków i mieszkania. Można określić stawki za godzinę (150-400 zł) noc (500-1000 zł) lub kwoty miesięczne (1500-20000 zł) w zależności od zdolności i fantazji obu ze stron. Biznes wydaje się być bardzo opłacalny, ale zastanówmy się – czy naprawdę warto?

Joanna Swojak
(redakcja@kobieta20.pl)



Facebook
Reklama
 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat