Mała Polska na angielskiej ziemi

Opublikowano: 2011-12-15
Recenzja książki Londyńczycy
Gdy słyszymy hasło: „II wojna światowa” przed oczami pojawiają nam się Niemcy i Rosja. Nikt z nas nie myśli nad tym jak bardzo złączeni jesteśmy z Wielką Brytanią.

A jak się okazuje jesteśmy bardzo. W latach 1939-1947 około 200 tysięcy Polaków opuściło kraj osiadając na Wyspach. Wielu z nich nie wróciło już nigdy więcej do Polski. Uciekając najpierw przed wojną, potem przed komunizmem właśnie w Anglii postanowili zbudować swoją małą ojczyznę. Ewa Winnicka zaś skrupulatnie, ale też bez zbędnego oceniania, opisuje między innymi te próby stworzenia czegoś polskiego na obczyźnie, próby odnalezienia się w zupełnie innym świecie. Wiele miejsca poświęca też stosunkom polski-angielskim na przestrzeni prawie siedemdziesięciu lat. Na przykładzie żydowskich dzieci wywożonych na Wyspy podczas wojny, ratowanych od śmierci pokazuje jak ciężko jest im teraz, gdy są już dorośli określić własną tożsamość.

W „Londyńczykach” znalazły się dwa utwory, które dla mnie znacząco się wybijają na tle całej reszty. Pierwszy z nich to „Zastąpiona”, w którym autorka opisuje losy pierwszej żony Władysława Andersa. Irena Anders to na tych kilkunastu stronach żona stęskniona i kochająca, z nadzieją czekająca na koniec wojny, po to tylko by się dowiedzieć, że została wymieniona na „tą młodszą”.

Drugi z nich, „Tato” to właściwie zbiór e-maili, z których wyłania się obraz ojca-tyrana. Ojca, który po przeżyciu wojennego piekła sam postanowił zgotować je swojej rodzinie. Ojca, który bił i wykańczał psychicznie, ojca od którego córki postanowiły uciec, a o którym jednak, po upływie kilkunastu lat, chciałyby się dowiedzieć czegoś więcej. Choć każda z wiadomości, wymienianych między autorką, a Celiną, jedną z córek, jest dość „sucha”, właściwie wyprana z emocji, to cała historia wyciska łzy z oczu.

Lektura „Londyńczyków” to jedna z tych nielicznych sytuacji, podczas której, zarzucana co rusz datami, nazwiskami czy miejscami nie zaczęłam zwyczajnie ziewać. Wręcz przeciwnie, książkę Ewy Winnickiej czyta się jak naprawdę dobrą powieść. I niech to będzie najlepszą rekomendacją.

Ewa Winnicka, Londyńczycy, Wołowiec, Wydawnictwo Czarne, 2011.

Izabela Raducka
(izabela.raducka@kobieta20.pl)



Facebook
Reklama
 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat