Nie chodzi o to, żebyś zatruła sobie życie bezustannie licząc kalorie, tylko o to żebyś miała pod kontrolą swoje ciało. Kiedy widzisz, że go przybywa- biegnij na siłownię i daj sobie „szlaban” na pączki. Bo dużo łatwiej jest zrzucić dwa zbędne kilogramy niż dwanaście!
A więc podstawa to nie dopuścić do obrośnięcia sadełkiem. Bądź więc swoim własnym „strażnikiem wagi”.
Jak pilnować sylwetki:
- Nie słuchaj znajomych, rodziny, ukochanego! Życzliwe nam osoby często kłamią, żeby zrobić nam przyjemność albo… faktycznie nie zauważają naszego tycia. To dlatego, że patrzą na nas przez pryzmat sympatii.
- Lustro jest obiektywne. Zwłaszcza kiedy widzisz w nim całą swoją sylwetkę a nie tylko twarz. Kieszonkowe zwierciadełko do którego zerkasz poprawiając makijaż nie powie ci prawdy. Dlatego przypatrz się sobie w lustrze w sklepowej przebieralni albo na basenie. Widzisz wałeczki na brzuchu? „Bułeczki” na udach? „Pelikany” na ramionach? A więc one tam naprawdę są!
- Słuchaj swojego ciała. Czujesz się ociężała? Masz zadyszkę po przebiegnięciu paru metrów? Nie jesteś w stanie wejść po schodach na czwarte piętro bez zatrzymywania się? Może dlatego, że masz na sobie za dużo tłuszczu do dźwigania?
- Ubrania powiedzą ci prawdę. Kiedy tyjemy nasze ubrania natychmiast nas o tym informują: spodnie nie chcą się dopiąć, stanik „wrzyna” się w ciało, do tej pory dopasowane bluzki stają się opięte do granic możliwości. Nie wmawiaj sobie, że wszystkie twoje ciuchy skurczyły się w praniu
- albo, że po prostu spuchłaś przed okresem…
Katarzyna Lewcun
(katarzyna.lewcun@dlalejdis.pl)
Fot. pixabay.com