W. Rednie i z jajem

Opublikowano: 2011-12-18
Recenzja książki Wiedźma naczelna
„Wiedźma Naczelna” to piąty tom serii Olgi Gromyko o wrednej i nieprzewidywalnej wiedźmie, której perypetie zaskarbiły sobie wielu fanów w naszym kraju. Czy autorka wciąż trzyma poziom?

A i owszem, Wolha Redna nadal zaskakuje ciętym językiem i umiejętnością pakowania się w kłopoty.
Tym razem wiedźma natrafia na swojej drodze na zamek pełen nieprzychylnie nastawionych zakonników, których zwyczajowym zadaniem jest tępienie takich jak ona. Sięgnąwszy po środki ostateczne, bracia proszą Redną o pomoc w pozbyciu się śmiertelnie niebezpiecznego upiora, który nawiedza zamek. Wraz ze swoja wierną kobyłką, Smołką, zaradna wiedźma odkrywa tajemnice zakonu, których rozmach zadziwi nawet jego patrona, Fenduła.


To oczywiście nie cała fabuła - książka dzieli się na rozdziały, z których niemal każdy opowiada osobną historię. Powiązane są ze sobą bohaterami oraz wyższym celem, który poznajemy w połowie powieści. Na Wolhę czyha potężny mag, którego upór, a zarazem nieskuteczność w polowaniu na jej głowę nie raz nas zadziwią. Przez karty „Wiedźmy Naczelnej” przewijają się znani już wiernym czytelnikom serii bohaterowie, bez których wiedźma nie byłaby tak wredna, ani też skuteczna.
Będąc w dziczy i polując na parszywe stworzenia, Redna stara się uniknąć rozmyślania o zbliżającym się zamążpójściu z władcą Dogewy, wampirem Lenem. Równocześnie powoli przyzwyczaja się do tej myśli, odkrywając, że uczucia, które do niego żywi są niebezpiecznie prawdziwe. Autorka ten wątek prowadzi w wyśmienity, genialny sposób, racząc nas wesołym humorem sytuacyjnym, a także przezabawnym epilogiem o jakże wymownie brzmiącym tytule: „Już mi niosą trumnę z welonem…”.


Zarówno sposób pisania Olgi Gromyko jak i kreacja postaci to dwa najlepsze elementy w tej serii, które niezmiennie stoją na wysokim poziomie. Opisy są niesamowicie plastyczne, niekiedy aż czuć tę grozę ciemnego, mrocznego lasu, w którym czają się strzygi. Wolha Redna to postać, która od razu zdobywa sympatię czytelnika – jej niewyparzony język, sposób bycia, łatwość w zdobywaniu przyjaciół i wrogów, a także spotykające jej szczęścia w nieszczęściach sprawiają, że o jej perypetiach czyta się z zapartym tchem, od czasu do czasu chichocząc pod nosem. Pozostali bohaterowie, choć stoją ewidentnie na drugim planie, są równie szczegółowo dopracowani i zabawni. Bez nich nasza wiedźma naczelna nie byłaby sobą i pewnie już od dawna byłaby martwa…


„Wiedźmę Naczelną” czyta się szybko i przyjemnie. Jak na piąty tom, jest to nadal porządny kawałek literatury rozrywkowej, która zadowoli zarówno wiernych fanów serii jak i jej początkujących wielbicieli. To, co jest typowe dla prozy Olgi Gromyko, czyli szybka akcja i zabawny humor sytuacyjny, udało jej się zawrzeć w kolejnej części serii o Wiedźmie, którą się kocha lub nienawidzi. Czy jej perypetie kiedyś się nam znudzą? Szczerze wątpię, gdyż po „Wiedźmie Naczelnej” chce się jedynie więcej i więcej.


Wiedźma Naczelna, Olga Gromyko, Fabryka Słów, 2011


Kasia Pietraszko
(kasia.pietraszko@kobieta20.pl)




Facebook
Reklama
 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat