Niezmiernie się cieszę, że i w „Szaleństwie elfów” autorka zachowała wysoki poziom i dostarczyła mi nieziemskich wrażeń.
Z poprzednich części wiemy, że po śmierci swojej siostry MacKayla Lane przeprowadza się do samego serca Irlandii, by odnaleźć jej zabójcę. To tam właśnie odkrywa swój życiowy cel – walkę z ciemnymi i niebezpiecznymi siłami ciemności. Elfy, bo o nich mowa, przeczą typowym książkowym podaniom. Nie ma piękna, delikatności i subtelności, tutaj wychodzą krwiożercze potwory łaknące zemsty i śmierci. Kiedy zapada ciemność, świat przestaje istnieć, wychodzi strach i niebezpieczeństwo, siejąc spustoszenie w życiu MacKayla. Czy i tym razem dziewczyna sprosta powierzonym jej misjom? Czy uda jej się choć na chwilę odnaleźć spokój i ukojenie? No i co z miłością – czy jest jej pisana?
Nie ma się, co oszukiwać, Karen Moning ma niesamowity talent pisarski, co widać po jej powieściach. Wydawane w tysięcznych nakładach „Kroniki” pokazują, że pomysłowość, oryginalność i niesamowita inwencja twórcza nadal są w cenie, a autorzy tworzący pod publiczkę zostają daleko w tyle. W „Szaleństwie elfów” można znaleźć wszystko to, z czego powinna się składać literatura światowego formatu – wartką akcję, świetnie nakreśloną fabułę z rozwiniętymi wątkami głównymi jak i pobocznymi, zróżnicowanych i dopracowanych do perfekcji bohaterów, a przede wszystkim – klimat i wyrazistość. W czasie czytania widać gołym okiem, jak wiele serca Karen Marie Moning wkłada w swoje powieści.
Zdecydowanie jest to proza skierowana do dorosłych kobiet. Autorka nie szczędzi tutaj dosadnych i szczegółowo opisanych scen erotycznych oraz samego seksu. Napięcie, które panuje między poszczególnymi bohaterami jest bardzo elektryzujące, a dodając do tego przystępny i nad wyraz plastyczny język, niemal namacalnie możemy poczuć to, co się dzieje. Oprócz tego, można zauważyć, że autorka udoskonaliła jeszcze bardziej swój warsztat pisarski, co zdecydowanie pozytywnie wpływa na odbiór książki.
W „Szaleństwie elfów” nie można narzekać na nudę czy monotonię. Akcja jest szybka, płynna i bardzo wciągająca. Kontrast między główną bohaterką z części pierwszej, a z części trzeciej jest piorunujący – z cichej, spokojnej i zakompleksionej dziewczynki, przeobraziła się w pewną siebie kobietę, która nie cofnie się przed niczym. Nie można nadziwić się, jak wielkie zmiany w niej zaszły. Plusem jest też wieczna niepewność, co się stanie z Lane i dokąd cała historia zaprowadzi.
Mogę zagwarantować wam kilka godzin ostrej jazdy bez trzymanki, gdzie intensywnie głębokie emocje będą towarzyszyć wam strona za stroną.
Magda Surmacz
(magda.surmacz@dlalejdis.pl)
Karen Marie Moning, „Szaleństwo elfów”, MAG, Warszawa 2012