Uleganie zakupowym zachciankom bardzo często bywa sposobem na poprawienie nastroju – kiedy humor nie dopisuje, wydajemy więcej pieniędzy i robimy to zdecydowanie chętniej. Szybko jednak okazuje się, że chwilowe przyjemności mają wysoką cenę… W portfelu zostaje niewiele gotówki albo debet na koncie rośnie w zaskakująco szybkim tempie.
Marketingowy doskonale wiedzą, co robią stosując różne techniki przyciągające konsumentów, a przede wszystkim kobiety. Aby się przed nimi ustrzec, musimy wiedzieć, o co w nich chodzi. Oto kilka z nich:
- Marketing sensoryczny – to metoda działająca na nasze zmysły. Jej zadaniem jest wywołanie uczucia głodu, przyjemnego rozluźnienia lub zadowolenia, że korzystnie wyglądamy w mierzonych ubraniach, dzięki specjalnemu oświetleniu i lustrom. To oznacza, że zdecydowanie chętniej dokonamy zakupu.
- Słabości naszego mózgu – są wykorzystywane, kiedy wchodzimy do sklepu głodni, zmęczeni lub w złym nastroju. Nasz mózg domaga się wtedy nagrody za te niedogodności i prosi np. o coś słodkiego.
- Chwytliwe slogany – nawet jeśli coś kosztuje grosze, zadaj sobie najpierw pytanie: Czy ja tego koniecznie potrzebuję i czy na pewno będę z tego korzystać?
- „Wyjątkowe okazje” – to metoda zachęcająca do szybkiego zakupu. Lepiej poczekajmy jeden dzień, zanim ostatecznie podejmiemy decyzję. Według psychologów to wystarczy, aby nasz umysł racjonalniej ocenił potrzeby.
Klaudia Kwiatkowska
(klaudia.kwiatkowska@dlalejdis.pl)
Fot. pixabay.com